Autor |
Wiadomość |
Draug |
Wysłany: Pią 13:39, 23 Cze 2006 Temat postu: |
|
Do pokoju wbiega karczmarz w towarzystwie trzech uzbrojonych w kusze pacholkow. - Co tu sie u diabla stalo? - Podchodzi do lezacego na ziemi Redgara. Sprawdza czy zyje, nastepnie wydaje szybko polecenia knechta, aby zabrali inkwizytora do szpitala. Pacholkowie nie od razu zgadzaja sie pomoc Redgarowi, jednak pod naciskiem karczmarza ulegaja. Polprzytomny inkwizytor laduje w szpitalu. |
|
|
Redgar |
Wysłany: Czw 23:28, 22 Cze 2006 Temat postu: |
|
Redgar szybko się tanie tak by obrażenia nie były poważne trochę po rękach by wyglądało że to kto inny mu zrobił po czym szybko wytarł rękojeść w krwi tak by nie zostawićśladów że to on go trzymał....
Następnie rzuca go gdiześ pod okno wyjmuje własny nóż i trzyma go w dłoni. Podnosi komode i wybija szybe, następnie wzywa pomoc wywraca sie tak by walnąć potylicą o ziemię... to będzie dobra insynuacja napaści i obrony tak... |
|
|
Draug |
Wysłany: Czw 23:12, 22 Cze 2006 Temat postu: |
|
Redgar zrobil tak jak powiedzial. Wkroczyl za duchownymi do skromnego pokoju w ktorym jedynymi meblami bylo kilka lozek i szafek. W chwili gdy inkwizytor przekraczal prog jeden z wyznawcow Shilli, ktorego z reszta Redgar mial juz okazje poznac na glownym rynku Georgii, dostrzegl go. Przez chwile wpatrywal sie w wielkiego inkwizytora, nie poznal go, nie mial na to czasu. Trzasl sie w kalurzy wlasnej krwi. Kaplanka tuz przy nim nie zdarzyla nawet krzyknac, podzielila los kaplana. Nastepny duchowny z wbitym w kark ostrzem zacharczal, w konwulsjach upadl na kolana z ktorych rabnol glowa w drewniana podloge. Pozostalych dwoch musialo cenic wlasne zycie, krzyczeli, blagali o litosc jednak inkwizytorowi obce bylo milosierdzie... Kierowal nim juz tylko dziki instynkt. Cios Redgara zdarl skore na klykciach tegiego kaplana. Bylo to bardzo bolesne, ale niezbyt grozne, ranny wypuscil z rak swoj kostur. Drugie uderzenie bylo bardziej celne, przecielo tetnice szyjna kaplana. Obu ich zala fontanna krwi. Ostani z wyznawcow nie czekal, widac nie mial ochoty tego dnia zostac meczennikiem, rzucil sie do okna...
kaluży, zdążyła, rąbnął przyp. Zick |
|
|
Redgar |
Wysłany: Czw 19:52, 22 Cze 2006 Temat postu: |
|
Redgar zawija za nimi czeka aż pujdą do pokoju po czym wchodzi zamyka za sobą drzwi i zacznyna sie Rzeźnia... Jeśli sie uda- a ci klerycy nie mają prawa go zabić bo popadną w niełaskę... to Redgar wie co ma rorbić... Musi wyrzucić coś ciężkiego dzgnąć sie nożem i ułożyć przy wybitym oknie...
pójdą, człowieku używaj słownika, przyp. Zick |
|
|
Bonhart |
Wysłany: Czw 12:52, 22 Cze 2006 Temat postu: |
|
Trzech knechtow grajacych w karty nie zwraca uwagi na kaplanow. Kazdy z pacholkow ma przy sobie kusze. Kaplani udaja sie na gore po schodach, jest ich pieciu.
Draug |
|
|
Redgar |
Wysłany: Czw 9:32, 22 Cze 2006 Temat postu: |
|
Redgar czeka aż będzie dobry moment i wypatruje rycerzy... Jeśli w sali jest TYlko dwóch knechów Redgar podejmie działanie jeśli dostrzeże rycerzy zostanie zmuszony do szukania następnej okazji... |
|
|
Draug |
Wysłany: Śro 22:55, 21 Cze 2006 Temat postu: |
|
W sasiedniej sali dostrzegasz kilku knechtow grajacych w karty. Sa nadal uzbrojeni. Po rycerzach nie ma sladu, barman nie ma zielonego pojecia gdzie sa. Tym lepiej dla ciebie, bo oto do sali wkraczaja zmoknieci kaplani... |
|
|
Redgar |
Wysłany: Śro 22:42, 21 Cze 2006 Temat postu: |
|
Hmm owszem Ale Nikt nie ma prawa wiedzieć że tu jestem...
Ta wiedza jest wartażycia albo mojego albo tu obecnych jeśli jej nie dochowasz no cóż to twoje życie też pujdzie na szale... Redgar dyskretnie zabiera jakiś nóż ze stołu jakiego upitego i śpiącego udając że sprawdza że żyje...
Po czym Idzie sie przebrać w jakieś luźne szaty i tobi w nich specjalne uchwyty na swój i porzyczony nóż... Potem wraca udając że jest włuczęgą kiwa tylko głową w stronę barmana i pozwala by spojrzał mu w oczy...
Dzisiejszej nocy będzie pilnował ryceży..
pójdzie, topi, pożyczony, włóczęga przyp. Zick |
|
|
Draug |
Wysłany: Śro 22:36, 21 Cze 2006 Temat postu: |
|
- Wie zacny pan ja bym sie zgodzil, ale nie wiem co na to powiedza moi goscie. Malo kto odwiedzi moj zajazd widzac, ze jest pod straza. Zaprawde wielka dla mnie to strata pare dni bez klijenteli. Moze da rade to jakos dyskretnie zalatwic? W przebraniu? - Karczmarz sposepnial.
klienteli przyp. Zick |
|
|
Redgar |
Wysłany: Śro 18:39, 21 Cze 2006 Temat postu: |
|
Redgar się śmieje w duchu... dobre miejsce drewniana podłoga niebespieczne miejsce...
Tak nie mogę ich wtrącic do lochu ale mogę im zapewnić wolny lokal...
Podchodzi do karczmarza...
Dzieńdobry mości karczmażu z racji że nowo przybyli mogą sprowokować wyznawców chaosu do niecnych procederów... wiec w imieniu inkwizycji musimy objąć tu straż dla ich bespieczeństwa...
-Bądz spokojny o swój dobytek... Wszak właśnie ze względu na niego będziemy pilnować tych ludzi nie chcemy tutaj żadnych problemó a może uda nam sie złapać paru kultystów...na gorącym uczynku |
|
|
Draug |
Wysłany: Śro 15:32, 21 Cze 2006 Temat postu: |
|
Orszak dociera do "Utopca" zajazdu znajdujacego sie tuz przy zachodnich bramach miasta. Gospodarz musial byc powiadomiony o przybyciu gosci, wylegl razem ze slurzba na zewnatrz witajac nowo przybylych. Czesc knechtow pospiesznie odprowadzila konie do stajni, reszta podroznych wszedla do zajazdu z ktorego juz docieral zapach gotowanej kapusty. |
|
|
Redgar |
Wysłany: Śro 6:35, 21 Cze 2006 Temat postu: |
|
hmmm... czeka aż udadzą się w odludną okolicę lub na spoczynek następnie zapisuje sobie gdzie się zatrzymali... a gdzieś spać muszą... |
|
|
Draug |
Wysłany: Śro 0:00, 21 Cze 2006 Temat postu: |
|
- Prosze wyrazaj sie jasno, ja nazywam sie Zuris. Nie sadze, aby zaszla potrzeba zamykania calego orszaku w celach. Zaiste dziwne te wasze metody, skoro wiezicie kazdego nowo przybylego. Recze za mnie i mych towarzyszy, ze nie bedziemy sprawiac klopotow, przeciwnie pomozemy chorym w czasie naszego krotkiego pobytu w tym prawym meiscie. Jednak wiedzcie, ze przybywamy w te strony z reki wielmorznego wladcy Burhundii - Hardesa Holloyfa, a towarzyszy nam slawny i szlachetny rycerz Horlligh von Wartenburg. Mysle, ze sama obecnosc tak wielkiego pana w naszym orszaku powinna o nas swiadczyc. < W gwoli scislosci Burhundia lezy daleko na polodnie od Georgii z ktora ma w miare dobre stosunki. Jednak jest wrzodem w dupie wielkiej inkwizycji, jest tolerancyjna w stosunku do wyznania obywateli. Na razie jednak jest zbyt potezna by z nia zaczynac. Slynie z wysmienitych wojownikow i dobrego wina. > - Redgar powoli w miare gadania Zurisa robi sie czerwony. Ogarnia go wscieklosc, potegowana wlasna bezsilnoscia. Wie, ze nie moze ot tak ich przyskrzynic. |
|
|
Redgar |
Wysłany: Wto 23:15, 20 Cze 2006 Temat postu: |
|
Redgar podchodzi do kleryka
Gdy jeden z nich zarodził mu droge redag sie ne niego popatrzył z pod oka...
tamten patrzył na niego groźnie...
Redgar miał dość i podnósł rękę do góry ostętatcyjnie już powiedział straż...
tamten jak spażony sie popatrzył na redgara...
-oczywiscie nie musisz londować w lochu możemy to załatwić wedle waszej wiary ale jeśli chcesz to sprawdze czy zaiste jesteście kapłnami w ten mniej przyjemny sposób do którego zalicze przebywanie w lochu na minmalnych racjach długie ciągnące sie przesłuchania i miesięczne procesy o utrudnianie pracy urzędnika miejskiego... Możemy oczywiście złatwić to przyjemniej Tymczasowo nie dłużej niż godzine posiedzicie w celach ja sprawdze w jakim celu przybywacie i pójdziecie dalej z pielgrzymką w imie waszego boga...
Wiecie tutaj mamy afery z Wampirami czcicielami chaosu... no i rzecz jasna Pełno mrocznych elfów a nie wiadomo co oni tu mogą zacząć wyprawiać...
Nie smiał bym na takie warunki was narażać...ale sytuacja tutaj stoi na ostrzu norza... a wasze przekonania nie czynią z was wielkiego wyzwania... bijecie by ranić oni by zabić... Cóż w lochach zapewnie wam dobre racje żywnościowe... jakieś książki z biblioteki...i postaram wam pomudz....
No ale zawsze możecie sie na mnie rzucić i wylądować w tradycyjnej klatce pełnej szczurów... |
|
|
Draug |
Wysłany: Wto 20:21, 20 Cze 2006 Temat postu: |
|
Na srodku placu dostrzegasz trzech mezczyzn jadacych konno jeden z nich ma biala zbroje, reszta wcale nie ustepuje mu w swoich plytach. Zaraz za nimi z karczmy wyjezdza czworka kaplanow w towarzystwie paru uzbrojonych po zeby knechtow. Bezczelnie paraduja zatloczona ulica prowadzaca do zachodniej czesci miasta przy okazji zwracajac na siebie uwage gapiow. Na dodatek zlego cholernie chce ci sie zrobic kupe... |
|
|